Wrześniowy wieczór, szum Wisłoka i bzyk komara rozległy się pewnego razu w Black Bird w Wysokiej Strzyżowskiej. Miałam kolejną przyjemność gościć w tym jakże przeuroczym miejscu i obejrzeć koleją adaptację sztuki dokonaną przez nasz strzyżowski teatr „Prima Aprilis”.
Cóż tym razem ? Utwór młodego czeskiego autora Jana Drdy pt. “Igraszki z diabłem” . Wydawać by się mogło – komedia, bo przecież wszyscy się śmiali , było głośno i wesoło. Humory dopisały każdemu. Ale, ale… uważaj co podpisujesz. Dzielny, prosty, nie bojący się niczego Dragon ratuje świat ludowej fantazji, ratuje w szczególności dusze dwóch niewinnych panienek, które „bych chcioły tylko chłopa”. I jak to w bajkach bywa wszystko kończy się dobrze panny uratowane, wszelkie zło naprawione, źli ludzie ukarani. A najcudowniejsze to, to że decyzje podejmuje sam Marcin Kabat. Spełnianiem jego woli zajmuje się jakże przystojny Anioł z brodą i rozwianym srebrnym włosem szalejący na hulajnodze z gwiezdnym mieczem. Człowiek ma jednak wolę.
Miejsce jak zwykle zauroczyło wszystkich. Scena poprzetykana konarami drzew idealnie pasowała do borów i lasów, które przemierzał Marcin Kabat. Szum Wisłoka przy Czarcim Młynie pobudzał fantazję i przenosił nas gdzieś, gdzie wszystko się układa. Wystarczy tylko być dobrym.
Nawet piekło z poczciwymi Czartami i cudownym, odganiającym muchy Belzebubem nie wydaje się zbytnio groźne. Diabły jąkające się, drapiące, prychające i panikujące są takie… ludzkie.
Cóż rzec na koniec – chcę więcej proszę Pana.
Gratuluję wszystkim artystom, reżyserowi Panu Robertowi Chodurowi i nam widzom strzyżowskim, że mamy takie sceniczne perełki.
Małgorzata Sołtys
GALERIA ZDJĘĆ